Największym wydarzeniem nie tylko kwietnia, ale i prawdopodobnie całego roku była bez cienia wątpliwości premiera nowego albumu Quebonafide, który po ponad miesiącu przekomarzania się z fanami i eksponowania swojego ekscentrycznego alter-ego, a nawet wydaniu płyty-prowokacji, ostatecznie wydał właściwą płytę, która okazała się być wypchana po brzegi nie tylko świetną muzyką, ale i zaskakującymi niejednokrotnie decyzjami kreatywnymi, którymi Quebonafide pokazał, że potrafi pójść pod prąd oczekiwań, wyciągając rękę nie tylko do fana masowego, ale i tego, którego znacznie trudniej zadowolić. Na albumie znalazło się miejsce dla popowych hitów takich jak świetne „BUBBLETEA”, ale i muzyka skierowana do osób żyjących hip-hopem i wspominającym z rozrzewnieniem czasy, w których spodnie typu baggy były modne i pożądane przez całą młodzież z blokowisk. Jest też akcent dla zwolenników alternatywy w postaci zaproszenia na płytę znakomitego Kiełasa ze składu LSO, a także wisienka na torcie w postaci powrotu Sentino na polską scenę muzyczną po jego przymusowym exodusie sprzed kilku lat. Quebonafide miał bardzo wysoko postawioną poprzeczkę, ale udało mu się dorównać oczekiwaniom fanów i zadowolić dosłownie wszystkich.

Nadmienić należy, że kwiecień jest w pewnym sensie miesiącem reedycji. Tych jest tylko dwie, ale są to tak mocne premiery, że nie sposób o nich nie wspomnieć. Przede wszystkim Liroy wydał swój „Scyzoryk” na winylu, który jest utworem legendarnym i jedną z pierwszych cegieł, z których zbudowano żelazny fundament polskiego hip-hopu. Drugą premierą jest natomiast reedycja „Esende Mylffon” Tedego. Płyta ta doczekała się już pewnego kultu, słynie po dziś dzień ze znakomitej produkcji Matheo i doskonałej formy rapera, dlatego z całą pewnością ta premiera okaże się gratką dla wielu oddanych fanów nie tylko Jacka Granieckiego, ale i hip-hopu w ogóle.
Swoją płytę wydało także dwóch zagorzałych zwolenników nowoczesnych brzmień, którzy postanowili stworzyć bardzo mocny duet. Mowa tutaj oczywiście o ReTo i Borixonie, którzy zdążyli już zawojować cały YouTube swoją muzyką, a już niedługo okaże się najprawdopodobniej, że wszystkie te wyświetlenia przekładają się również na niesamowitą sprzedaż. ReTo i Borixon słyną ze świetnego wyczucia trendów i tego, co może się podobać fanom, mają także skłonność do prawdziwie pionierskich inicjatyw, dlatego na pewno jest to krążek warty sprawdzenia.
Kwiecień okazał się również dobrym miesiącem dla reprezentantów Szczecina. Swój krążek „Na swoim” wydał Major SPZ, który obok Kizo i Bonusa RPK jest jednym z nielicznych przykładów brzmienia ulicznego, które porusza się całkowicie swobodnie na nowoczesnych, potężnie brzmiących bitach. Gratka dla wszystkich fanów charakternego, ciężkiego rapu. Po drugiej stronie barykady stoją natomiast Łona i Webber, którzy przygotowali dla fanów „Śpiewnik domowy”. Płyta ta jest ścisłą esencją ich brzmienia: organiczne bity Webbera świetnie uzupełniają nienachalne flow Łony, dla którego ten album okazał się polem do kilku bardzo szczerych i osobistych wynurzeń.