Jak zdobyć wszystko na polskiej scenie muzycznej, czyli o karierze Taco Hemingwaya

Hemingway taco koncert

Polski hip-hop ma za sobą bardzo gwałtowną przemianę, która była okraszona licznymi tarciami w środowisku twórców operujących w tym gatunku. Od samego zarania miał on bowiem ściśle uliczny rodowód, a muzycy hip-hopowi potrafili być rozliczani za niedochowanie wierności „zasadom ulicy”. Zbratanie z szeroko pojętą ulicą było w pewnym sensie odbiciem realiów ówczesnej Polski – pierwsi raperzy, tacy jak chociażby trójca tworząca skład Molesta, w swoim rapie odzwierciedlali niepokoje społeczne i poczucie, że starsze pokolenia opuściły ich podczas transformacji gospodarczej, pozbawiając ich jakichkolwiek perspektyw. Na początku drugiej dekady XXI wieku nasz kraj stał się jednak znacznie bardziej bogatszy, a troski tego typu nie były już powszechne wśród młodych ludzi. Hip-hop przestał odzwierciedlać niepokoje społeczne, a zaczął reprezentować życie stabilne i pozbawione większych trosk, przechodząc z antysystemowego przekazu na przekaz w pewnej mierze hedonistyczny i przez część osób uważany za trywialny, bo dotykający szarej codzienności ludzi, którzy nie czują, że muszą o cokolwiek walczyć. W awangardzie tego nowego nurtu szedł od samego początku Taco Hemingway, który jest dzisiaj jedną z największych gwiazd rodzimego rapu.

Reklama albumu pocztą pantoflową, czyli skromne początki

Na samym początku swojej drogi Taco Hemingway stawiał na rap nawijany po angielsku. Jego nieoficjalnym debiutem był wrzucony do sieci mixtape „Who Killed JFK”, wydany pod ksywką foodvillain, który jednak nie odbił się większym echem, między innymi ze względu na to, że jego warstwa muzyczna w całości była zaczerpnięta z dyskografii słynnego, amerykańskiego rapera MF Dooma. Dwa lata później, w 2013 roku wydał krótką EPkę „Young Hems”, która była drugim porywem na rap po angielsku, który jednak również nie odbił się wystarczająco dużym echem. Wartym odnotowania jest natomiast fakt, że jest to pierwsza kolaboracja rapera z jego nadwornym producentem, Rumakiem. Brak sukcesów na tle międzynarodowym sprawił, że Taco Hemingway postanowił spróbować z rapem po polsku, a efektem tego okazał się „Trójkąt warszawski”. To była skromnie wydana, ale bardzo imponująca treścią EPka, która swoją popularność budowała przede wszystkim pocztą pantoflową. Słuchaczom imponowała ona bardzo, przede wszystkim ze względu na misternie poskładaną i opowiedzianą na przestrzeni całego albumu historię, która dotykała codziennych trosk mieszkańców Warszawy i była czymś, z czym młodzi ludzie mogli się utożsamiać w odróżnieniu od agresywnego rapu hip-hopowców, którzy w branży byli od ponad dekady.
Rok później Taco Hemingway potwierdził swoją klasę EPką „Umowa o dzieło”, która była tworem mniej konceptualnym, ale za to wypełnionym szlagierami, które zapewniły muzykowi ogromną popularność i miejsce na Openerze, na którym zagrał koncert przed dziesiątkami tysięcy fanów. Podpisał kontrakt z Asfalt Records, ale dosyć konsekwentnie robił wszystko, by wyróżnić się na tle sceny i nie nawiązywać z nią większych kontaktów, a przy tym ciągle udostępniał swoje albumy za darmo. Zwieńczeniem drogi opartej na metodycznej pracy u podstaw i rapie silnie opartym o spostrzeżenia socjologiczne i sporą dawkę intymności był album długogrający „Marmur”, który poprzedziła jeszcze krótka, wydana w całości i bez jakiejkolwiek zapowiedzi EPka „WOSK”.

Drastyczna zmiana stylistyki

Do Taco przylgnęła łatka rapera inteligenckiego, który imponował przede wszystkim słuchaczom alternatywnych brzmień. Sam raper nie był jednak z tego do końca zadowolony, czego wyrazem stał się album „Szprycer”, który zszokował dosłownie całą scenę hip-hopową. Taco postanowił postawić na brzmienia bardzo nowoczesne i mniej zaangażowaną lirykę, jawnie inspirując się artystami takimi jak Drake czy Young Thug. Część osób nie była w stanie wytrzymać głosu Taco przefiltrowanego autotune’m, ale w ogólnym rozrachunku zmiana stylistyki wyszła mu na lepsze i sprawiła, że stał się jeszcze większą gwiazdą. Potwierdzeniem ogromnej klasy i swoistym awansem do mainstreamu stał się natomiast projekt Taconafide, czyli kolaboracja Taco Hemingwaya i Quebonafide, który stworzyli razem album i zdobyli nim absolutnie wszystko na czele ze świętym Graalem polskiej sceny muzycznej, czyli diamentową płytą za 150 tysięcy sprzedanych egzemplarzy płyty. Po latach można spokojnie przyznać, że to właśnie ten duet przepchnął polski rap do ścisłego mainstreamu polskiej kultury popularnej, a raperzy zaczęli na większą skalę występować w telewizji czy na wielkich, sylwestrowych imprezach. Zwieńczeniem tego był potężny, wyprzedany koncert na Stadionie Narodowym, który Taco zagrał w duecie z Dawidem Podsiadło.

Rap zaangażowany

Po wydaniu kolejnych dwóch albumów długogrających i jednej EPki Taco Hemingway powrócił w 2020 roku z dwoma albumami. „Jarmark” jawił się jako silnie zaangażowany twór, w którym Taco postawił się po konkretnej stronie politycznego sporu, a „Europa” była ukłonem w stronę rapowej sceny, prezentując muzykę znakomicie wyprodukowaną i mniej zaangażowaną. Taco podbił nimi ogólnopolską listę sprzedaży, jako pierwszy polski muzyk wprowadzając aż siedem pozycji ze swojej dyskografii do pierwszej pięćdziesiątki najlepiej sprzedających się albumów.

Dodaj komentarz